Najmłodszy syn księżnej Diany odwiedził pola minowe w Mozambiku. Krótko przed śmiercią księżna Walii przeniosła w światło dzienne tragedię ludzi w Afryce spowodowane polami minowymi. Nieszczęście tych ludzi stało się dopiero prawdziwe w oczach reszty świata, kiedy Diana odwiedziła Angolę i została sfotografowana z dziećmi dotkniętych dramatem.
25-letni książę spędził dwa dni z fundacją charytatywną "Halo Trust", tą samą z którą wyjechała jego matka. Jego wizyta była utrzymana w tajemnicy przed mediami aż do jego powrotu. Harry spędził dzień na polu minowym oraz po krótkim szkoleniu zdetonował minę.
"Jeden z ludzi odpowiedzialnych za rozbrajanie ładunków znalazł minę i po oczyszczeniu terenu wokół, Harry umieścił mały detonator oparty o bok miny" opowiada Guy Willoughby, szef i założyciel fundacji. "To wymaga absolutnej koncentracji, prawdopodobnie podobnej do koncentracji potrzebnej mu podczas sterowania helikopterem."
Młody książę odziedziczył po matce nie tylko odwagę, ale również wrażliwość na ludzkie cierpienie. Po nocy spędzonej wśród mężczyzn odpowiedzialnych za rozbrajanie min w ich obozie, Harry spotkał się z ofiarami wybuchów. Wśród nich znalazł się 14-letni chłopiec oraz mężczyzna który stracił obydwoje oczu praz jedną rękę.
"Spotkał się z Delisso, małym chłopcem który stracił nogę podczas wypasania bydła, ale bardziej wzruszający był czas jaki spędziła z panem Graciano. Ślepym mężczyzną który stracił rękę. Było to ponieważ spędził około sześciu minut trzymając go za rękę w trakcie rozmowy z nim. To nie jest coś co większości przychodzi naturalnie" zdradza Willoughby.
"Halo jest zachwycona, że książę Harry pokazał swoje poparcie naszej misji oczyszczenia Mozambiku z min - coś co mamy szansę zrobić za ok cztery lata. Jego matka umiała znakomicie przekazać cały profil tego zagrożenia. Książę Harry widać chce podążać za jej znakomitym przykładem i popiera fundację Halo Trust."

Komentarz tylko dla zalogowanych