Dwaj starsi panowie i obaj są świetnymi reżyserami. Różni ich tylko spojrzenie na historię światową.
Spór Spika Lee i Clinta Eastwooda zaczął się na Festiwalu Filmowym w Cannes, gdzie Lee przyjechał ze swoim najnowszym filmem „Miracle at St. Anna”. Jest to opowieść o amerykańskim oddziale czarnoskórych żołnierzy walczącym we Włoszech podczas II wojny światowej. W wywiadzie, którego Spike Lee wtedy udzielił, oskarżył Eastwooda (autora kilku filmów na temat starć na wyspie Iwo Jima, np. „Sztandar Chwały”) o szerzenie rasizmu i fałszowanie rzeczywistości. Reżyser zarzucił swojemu koledze po fachu, że nie pokazał żadnych czarnoskórych żołnierzy w czasie tych walk. W odpowiedzi usłyszał od Eastwooda, żeby się „zamknął i w końcu nauczył historii”. O co jest w zasadzie ten spór? Nie chodzi chyba o barwę skóry, bo przecież historia nie ma koloru. Lee tłumaczy, że chciałby, aby filmy Eastwooda zamiast dawać tylko rozrywkę i przypominać o patriotyzmie, miały również walor edukacyjny.
wk
Komentarz tylko dla zalogowanych
Uwaga!
Ta podstrona może zawierać treści o charakterze erotycznym, wulgarnym lub kontrowersyjnym. Przechodząc na tę podstronę
oświadczasz, że dokonujesz tego w pełni świadomie i dobrowolnie oraz że posiadasz ukończone 18 lat.